Świadectwo Patrycji
Szczęść Boże,
Od dłuższego czasu zbieram się, żeby napisać to, co za chwilę tutaj się znajdzie. Nie jestem wybitnym mówcą ani pisarzem, dlatego być może nie zabrzmi to tak, jak powinno, ale... niech tam! ...jeżeli ma się coś do powiedzenia na ważny temat to wystarczy tak, jak się umie. Ja po prostu chcę tutaj dać świadectwo tego, co potrafi zrobić Jezus, żeby nas uratować, jakim jest mistrzem niespodzianek i forteli, żeby pokazać jak bardzo mu na nas zależy... Mnie złapał chyba na ostatniej prostej przed przepaścią... Było to kilka lat temu...Od ponad 20 lat żyłam delikatnie mówiąc, daleko od Boga, byle jak... przytłoczona ciężkim grzechem, który mnożył kolejne. Codziennie upadałam niżej nawet do końca nie zdając sobie z tego sprawy. Pewnego dnia poczułam, że jeżeli nie spróbuję czegoś zmienić, to już nie zobaczę sensu życia. Nie do końca jeszcze wiedziałam czego potrzebuję, czułam tylko ogromną pustkę i rozpacz. Ktoś wtedy opowiedział mi o Ks. Michale. Było to przed Świętami Bożego Narodzenia... napisałam wiadomość do Księdza z prośbą o spowiedź, nie bardzo wierząc, że w ogóle do niej przystąpię. Dostałam odpowiedź, że będzie w konfesjonale tylko godzinę... Pojechałam mając cichą nadzieję, że nie zdążę. W Kościele znalazłam się szybko i byłam tam sama...
Nie mogłam już uciec. Spowiedź była krótka, ale bardzo mocna... wszystko wtedy we mnie pękło, ale już wiedziałam, że to dopiero początek. Ksiądz wtedy powiedział mi o spacerach miłosierdzia. Poszłam na pierwszy, potem na kolejne i tak już zostałam z Panem Bogiem. Poznałam ludzi, którym tak, jak mnie pomogła rozmowa w cztery oczy, ramię w ramię... Wiedziałam wtedy, że jest ktoś obok, kto mnie trzyma mocno za rękę i prowadzi jak Ojciec. Ja akurat takiej formy spowiedzi -rozmowy potrzebowałam. Czułam, że zmieniam się ja, zmienia się cały świat wokół mnie. Zostałam uratowana. Teraz jeszcze się potykam, ale przynajmniej wiem gdzie iść. Nie wiem czy gdyby nie spacer miłosierdzia, poszłabym drugi raz do konfesjonału... Dziś codziennie dziękuję Panu za to doświadczenie i za Księdza Michała.
Bóg zapłać...
Patrycja